Jorge Lorenzo wymienił czterech faworytów nowego sezonu MotoGP. Nie umieścił wśród nich siebie.
Były trzykrotny mistrz świata przeszedł na ten rok do Hondy, gdzie stworzy arcyciekawie zapowiadający się duet zawodników z jeszcze bardziej utytułowanym Hiszpanem - pięciokrotnym czempionem globu Markiem Marquezem.
Dysponując takim samym motocyklem co młodszy rodak, "Por Fuera" teoretycznie ma szansę zdetronizować go i odzyskać tytuł. Jest jednak jedno poważne "ale". Minie trochę czasu, zanim nauczy się jeździć jednośladem japońskiego koncernu. Zwłaszcza, że złamał nadgarstek i ominął ostatnie testy zimowe na torze Sepang.
Lorenzo przekonuje więc, że głównych rywali Marqueza należy upatrywać w innych zawodnikach. Andrei Dovizioso z Ducati oraz reprezentantach Yamahy - Valentino Rossim i Mavericku Vinalesie.
„Zawsze mówię, że w MotoGP wszystko jest możliwe, ale oczywiście musimy być realistami i zrozumieć, jakie mamy w tej chwili ograniczenia". - tłumaczy 31-latek.
Z Rossim to chyba przesadził. Facet jest jeżdżącą legendą ale kolejnego majstra nie zdobędzie. Będzie w czubie może przy sprzyjających okolicznościach wygrać wyścig ale nic ponad to.